Sunday, 27 May 2018

Miejsce Dalej Niż Wszechświat

“Podróż” jako motyw przewodni serii wydaje się być czymś banalnym. W końcu jak powie wam każdy fanatyk popkultury, znaczna większość moich i waszych ulubionych historii wpisuje się w szablon tzw. “Wędrówki Bohatera”, czyli mniej lub bardziej metaforycznej wyprawy poza to, co znane. Może to być zarówno eskapada Frodo i przyjaciół z wrzucaniem rzeczy do wulkanu, jak i opowieść o tym, że poznanie Tylera Durdena zmieniło życie pewnego lunatyka. Rzecz w tym, że mówię tutaj o czymś innym, niż o popularnym schemacie fabuły - chodzi o narracje na temat podróżników, skupiające się nie tylko na tym, jak wojaże zmieniają ich charakter i osobowość, ale też na aspektach czysto praktycznych. O przygotowaniach, przyzwyczajeniach i pokonywaniu trudów. Nie ogólnych i abstrakcyjnych, ale bardzo konkretnych i rzeczywistych. Tego typu opowiadań też oczywiście nie brakuje, ale wśród nich zostało chyba jeszcze kilka nisz, które nie są jeszcze w pełni wyeksplorowane. Na przykład, co powiecie na relację z wyprawy na biegun południowy, wśród uczestników której były cztery licealistki?



Witajcie w “Miejscu Dalszym Niż Wszechświat”. Niegościnnym, przeraźliwie zimnym i pustym świecie, zamieszkałym przez raptem kilkadziesiąt gatunków zwierząt oraz kilka tysięcy naukowców i badaczy. Jego wybór jako celu podróży, o której opowiada serial pod tym tytułem, skłania do zadania kilku pytań. Jak te licealistki się tam znalazły? Co je w ogóle skłoniło, żeby się tam wybrać? Zreszta, co skłania kogokolwiek do wyprawy w takie miejsce? A przede wszystkim - jak można opowiedzieć ciekawą historię o tak nudnym, jałowym miejscu?

Odpowiedź na to ostatnie w dużej mierze zdradziłem już w wstępie, ale zwolnijmy i zacznijmy od początku. Pierwszą bohaterką, którą poznajemy, jest Mari Tamaki, reprezentująca archetyp leniwej buły. Żyje w twierdzy zbudowanej ze stosów mang i opakowań po przekąskach, w wolne dni śpi do późna, a szczytem jej marzeń jest pójść na wagary i pojechać pociągiem poza granice miasta. Jej lenistwo nie jest jednak cechą samą w sobie, nie reprezentuje braku energii czy zapału, bo tych Mari nie brakuje. Jak sama przyznaje, chodzi o strach przed porażką - zdecydowanie łatwiej jest jej znieść myśl "kurczę, żałuję, że mnie tam nie było", niż poświęcić czas i energię, a potem być zawiedzioną rezultatem.

Jej inspiracją do zmiany staje się Shirase Kobuchizakawa, rówieśniczka uczęszczająca do tej samej szkoły, której całkowita obsesja na punkcie Antarktydy przysporzyła reputację dziwaczki i nieustające śmiechy zza pleców. Swój zapał odziedziczyła po matce, polarystce, która zaginęła podczas ekspedycji na biegunie w trakcie burzy śnieżnej. Shirase robi wszystko co może, żeby dostać się na ten kontynent - cały czas wolny poświęca albo na prace, z których zarobione pieniądze odkłada na opłacenie podróży, albo na naukę na temat Antarktydy, studiując zarówno informacje o tym regionie, jak i o wyprawach doń. Zdaje się przy tym kompletnie nie przejmować swoim statusem społecznym - jest zafiksowana na konkretnym celu i nic nie zmieni jej kursu.

Trzecią osobą jest nieco enigmatyczna Hinata Miyake, która w wieku 16 lat przerwała szkolną edukację i samodzielnie przygotowuje się do egzaminów na studia, dni spędzając jako kasjerka w sklepie spożywczym. Nie jest głupia, nie wydaje się też społecznie nieprzystosowana, więc jej sytuacja jest szczególnie nietypowa. Co więcej, to ona wyciąga rękę do reszty bohaterek, dołączając się do wyprawy niemal jak rzep. Zarówno źródło jej motywacji, jak i jej problemy długo pozostają tajemnicą, ale jej usposobienie daje grupie bardzo potrzebny zastrzyk energii. W końcu ostatnia członkini, Yuzuki Shirashi, młodsza o rok idolka (aktorko-piosenkarko-prezenterko-celebrytka), która reprezentuje typową bolączkę prowadzenia nietypowego trybu życia - tęsknotę za czymś zwykłym i oczywistym, takim jak posiadanie znajomych w swoim wieku. Co jest ciężkie do osiągnięcia, kiedy popołudnia spędza się na próbach i nagraniach, weekendy na wyjazdach i występach, a na przerwie nie można sobie z nią nawet strzelić selfie, bo nie pozwalają na to kontrakty z wytwórniami.

Wobec każdej z nich wyprawa na Antarktydę znaczy coś innego. Dla Kimari jest szansą na zrobienie czegoś niezwykłego, odbycie wymarzonej, młodocianej przygody, która na zawsze odmieni jej życie. Dla Yuzuki wręcz przeciwnie - jedynym powodem, dla którego w ogóle zgadza się na tę podróż, jest to, że dzięki temu będzie mogła spędzić dużo czasu z nowo poznaną paczką znajomych. Hina jest w tym gdzieś pomiędzy. Z jednej strony taki wyjazd stanowi dla niej pewien substytut relacji z rówieśnikami, od których odgrodziła się przerywając naukę. Z drugiej, eskapada polarna to nie jest zwykła wycieczka szkolna i dziewczyna jest tego w pełni świadoma, poważnie podchodząc do wszelkich zadań.



Najbardziej skomplikowana jest oczywiście sytuacja inicjatorki całego tego zamieszania. W zasadzie ciężko powiedzieć, co jest głównym powodem jej bezgranicznego zapału. Czy to naprawdę deklarowany przez nią zamiar rozpoczęcia poszukiwań mamy, która miałaby jakimś cudem przeżyć w polarnej głuszy przez cały ten czas? Czy raczej próba pogodzenia się ze stratą, przez “podbicie” miejsca, które ją zabrało? A może szczera miłość do tego skrawka ziemi, faktycznie odziedziczona po rodzicielce? Albo w ogóle już żadne z tych, a tylko czysty upór, który każe osiągnąć postawiony sobie kiedyś cel, choćby nie wiadomo jak trudny i nierealny? Niejednoznaczna motywacja Shirase sprawia, że jej rola w grupie jest płynna - raz jest w centrum uwagi, przypominając wszystkim o tym, jak się w tym w ogóle znalazły, a kiedy indziej trzyma się na uboczu, tak, jakby zdała sobie sprawę z tego, że mimo znalezienia dobrych przyjaciółek i ogromnego wsparcia z ich strony, część tej drogi i tak musi pokonać sama.

Zresztą, bliższy rzut oka jasno pokazuje, że każda z nich odbywa swoją własną podróż. Najlepiej widać to na przykładzie Mari, niejako protagonistki serii, dla której każdy krok na tej drodze jest czymś nowym i zachwycającym. Kiedy próbuje sprostać oczekiwaniom Shirase i w tym celu po raz pierwszy samodzielnie gdzieś wyjeżdża, żeby obejrzeć statki, których używają polarnicy. Kiedy przekonuje się, że uczestnicy wyprawy nie zamierzają dawać jej żadnej taryfy ulgowej i skoro sama chciała płynąć na Antarktydę, to teraz musi wnieść swój wkład. Kiedy zawiązuje przyjaźnie z ludźmi, których nigdy by nie spotkała, gdyby dalej żyła tylko na trasie szkoła-dom. Najbardziej rozczulającym momentem było dla mnie, gdy w jednym z odcinków dziewczyny uczestniczą w pieszym pościgu ulicami Tokio, a Kimari zupełnie nie jest w stanie oddać powagi sytuacji, rozdziawiajac buzię w uśmiechu, promieniując radością i bezwstydnie ogłaszając “Czuję, że moja młodość jest w ruchu!” Przypadkowe spotkanie z Shirase stało się dla niej zapalnikiem, który zmotywował ją do akcji i uruchomił lawinę świeżych przeżyć i niezapomnianych chwil. Których oczywiście nie byłoby, gdyby ona sama nie pokonała swoich lęków i nie włożyła wysiłku w wykorzystanie okazji, które dało jej życie.

Ogromną zaletą serii jest to, że widz towarzyszy dziewczynom w tej podróży na każdym kroku. Jesteśmy tam od samego początku, kiedy pomysł tej wyprawy zostaje zaszczepiony i powoli zaczyna kiełkować w głowie Mari, kiedy tworzy się ekipa, plany zaczynają być realizowane i z każdym kolejnym odcinkiem to początkowo odległe i nierealne marzenie zdaje się być coraz bliżej spełnienia. Obraz tworzony przez serial jest bardzo przyziemny i holistyczny, starając się pokazać nam przynajmniej skrawki każdego z aspektów przygotowań i uczestnictwa w tego typu eskapadzie, poświęcając czas antenowy na sceny załatwiania formalności, pakowania się, czy apelu szkolnego zwołanego, by opowiedzieć o tym, w jak niezwykłym wydarzeniu będą brały udział dwie uczennice. Uderzyły mnie odcinki o nagłych wypadkach, bardzo zwyczajnych i typowych dla współczesnego świata. O następującym po nich cyklu paniki, zrezygnowania, depresji, frustracji i w końcu prób wzięcia się w garść, o rozważaniach tego, jakie mamy opcje i która z nich jest najlepsza biorąc pod uwagę różne potrzeby i okoliczności. Najbardziej w pamięć zapadł mi początek podróży statkiem, który niespodziewanie okazał się być największym starciem z rzeczywistością dla naszych bohaterek. Próbuję sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz widziałem walkę o zdrowie ukazaną w równie emocjonalny, ale nie melodramatyczny sposób i niewiele przykładów przychodzi mi do głowy. 



Cała seria idealnie balansuje na granicy ckliwości, utrzymując swój ton w bardzo natchnionym i lekko melancholijnym nastroju. Jest coś urzekającego w tej wrażliwości, skłonnościach do zachwytów nad pięknem natury, kontemplacji upływu czasu i głębokim przeżywaniu wszelkiego rodzaju związków. Nie przychodzi mi do głowy wiele historii, które równie dobrze korzystałyby z tego języka uczuć i wrażeń. Momentami serial potrafi naprawdę mocno wzruszyć, zwłaszcza przy akompaniamencie fantastycznych piosenek z wokalem, odgrywanych w kluczowych momentach każdego odcinka. Ale na tym zasób sztuczek reżyserskich się nie kończy - pani Atsuko Ishizuka i jej współpracownicy mogą się pochwalić naprawdę ciekawymi cięciami, graniem głębią ostrości, a do tego bardzo autorskim podejściem do udźwiękowienia, w którym obecność bądź brak dźwięków tła i nagłe wyciszenie głosów bohaterów dają momentami niesamowite efekty. W dodatku serial ma bardzo dojmujące sceny płaczu, zagrane głosem i zanimowane w taki sposób, że dają znacznie bardziej naturalistyczny efekt, niż przyzwyczaiło mnie do tego medium, co czyni je też bardziej przenikliwymi. Zresztą, mógłbym tak wymieniać długo - kompozycje ujęć, wyczucie momentu, jakość samej animacji i tzw. fotografii. Pod względem rzemiosła “Miejsce Dalsze Niż Wszechświat” robi wrażenie na każdym kroku.

A naprawdę niewiele brakowało, żeby serial całkowicie mnie ominął. Bardzo jasny plakat z uśmiechniętymi dziewczynkami i krótki opis o przygodzie na Antarktydzie zupełnie nie zdradzały tego, ile emocjonalnej głębi i nieoczywistych przemyśleń o podróżach znajdę w tym małym klejnocie dalekowschodniej animacji. Historia angażuje widza od samego początku, wrzucając go między cztery świetnie napisane bohaterki, wraz z którymi odbywamy podróż, która nawet na największym cyniku może wywrzeć niespodziewanie duże wrażenie. Śmiałem się i wzruszałem bardziej, niż wypada mi przyznać. A kiedy podróż się kończy i wracamy do domu, nic już nie jest takie same.

No comments:

Post a Comment